Wysłany: Pon Paź 27, 2014 11:39 Temat postu: Quo Vadis, Ujeścisko? & Wąwóz Ujeścisko
Poniższy tekst pochodzi z mojaorunia.pl - pozwoliłem sobie przytoczyć go, dostosowując jego treść do naszej Dzielnicy (dotyczył głównie Orunii).
Zapraszam chętnych do kontaktu. Warsztaty będą się odbywały w jeden poniedziałek w miesiącu (od listopada) w godzinach 18-20 w Domu Sąsiedzkim przy ul. Przemyskiej 21.
"Urzędnicy swoje, mieszkańcy swoje – w kwestii planowania przestrzeni za naszym oknem nie zawsze chcemy słuchać siebie nawzajem. Pomysłodawcy projektu „Quo vadis, Gdańsku?” mają pomysł, jak to zmienić. Poligonem doświadczalnym będą cztery gdańskie dzielnice (w tym i Orunia). Kampania, która może pozytywnie namieszać w mieście, rusza już wkrótce.
- Dialog między lokalną społecznością, ekspertami i urzędnikami to kluczowa i na Zachodzie zupełnie oczywista kwestia. W Polsce ciągle się tego uczymy. A taki dialog ma realne przełożenie na nasze życie.(...)"
W dzielnicy, w której aktywność radnych miasta do najwyższych nie należy, a urzędnicy potrafią przyjść (...) z mocno kontrowersyjnymi koncepcjami, projekt „Quo vadis, Gdańsku?” może sprawdzić się szczególnie dobrze.
Ale o co tak naprawdę chodzi?
"Quo vadis, Gdańsku?" to projekt, który zrzesza mieszkańców, studentów, radnych dzielnic, specjalistów, przedstawicieli pozarządowych organizacji i urzędników.
Jego pomysłodawcy, Gdańska Fundacja Innowacji Społecznej, chcą, by mieszkańcy czterech gdańskich dzielnic – Oruni, Osowej, Ujeściska-Łostowic i Wrzeszcza - zaprojektowali fragmenty swoich dzielnic. Mają im w tym pomagać eksperci Politechniki Gdańskiej i Sopockiej Szkoły Wyższej. Pomysłów mieszkańców mają słuchać też gdańscy urzędnicy.
- W Gdańsku brakuje strategii dla poszczególnych dzielnic. Brakuje dyskusji na temat, jak dana część miasta powinna się rozwijać. Miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego fragmentarycznie opisują dzielnice i często nie uwzględniają uwarunkowań społecznych. Chcielibyśmy, aby stworzona wspólnie strategia dzielnicy ułatwiła realizację małych inwestycji, o których decydują mieszkańcy. Od niedawna mamy budżet obywatelski, środki z rad dzielnic i fundusze z organizacji pozarządowych - mówi Przemysław Kluz, przedstawiciel GFIS-u i jeden z pomysłodawców projektu „Quo vadis, Gdańsku?”.
Chodzi więc o to, jak przekonuje Kluz, by wspólnie stworzyć ministrategię rozwoju dla konkretnych fragmentów dzielnic. Zarówno w Oruni, Osowej, we Wrzeszczu, jak i na Ujeścisku-Łostowicach to mieszkańcy zadecydują, o jakim terenie będzie toczyć się dyskusja.
(...)
Kluz przestrzega jednak przed patrzeniem na dzielnicę tylko na zasadzie: „a tu trzeba postawić plac zabaw”, „a tu przydałaby się siłownia”. - Wspólnie wypracowana przestrzeń ma służyć mieszkańcom na wiele lat i realizować interesy różnych grup – podkreśla.
Na warsztatach, w których udział brać będą mieszkańcy poszczególnych dzielnic, padnie kluczowe dla całego projektu pytanie: „Jak sobie wyobrażasz swoją dzielnicę za 20-30 lat?”
- Nasz projekt nie jest pigułką szczęścia, (...) – zastrzegają organizatorzy projektu.
Prowadzone przez ekspertów warsztaty dadzą mieszkańcom niezbędny „know how” na temat zagospodarowywania przestrzeni w mieście. Pokażą, że aby zmienić okolicę dookoła nie wystarczy tylko krzyczeć o dziurawych chodnikach, psioczyć na miasto i czekać na gotowe. Trzeba mieć pomysł i wiedzieć, czy, gdzie i z czyją pomocą można go wprowadzić w życie. Tutaj wiedza ekspertów z pewnością się przyda.
- Słownictwo, pojęcia, którymi posługują się urzędy i władza przy projektowaniu przestrzeni są często niezrozumiałe dla mieszkańców. Ludzie często deprymują się, słysząc taką nowomowę. Nasza rola jako ekspertów jest taka, by stać się swoistym pośrednikiem między mieszkańcami, a władzą. Chcemy wypełnić tę lukę – wyjaśniają eksperci, skupieni w projekcie "Quo vadis, Gdańsku?".
Być może mieszkańcy będą słuchać ekspertów i zaangażują się w projekt. Ale czy zrobią to również urzędnicy? - Współpracę w ramach naszego projektu zadeklarowało już Biuro Rozwoju Gdańska. Mamy też przychylność gdańskich wydziałów Rewitalizacji i Estetyzacji. Myślę, że w Gdańsku są urzędnicy, dla których głos mieszkańców jest istotny – odpowiadają pomysłodawcy projektu.
(...)
Na warsztatach mają powstać dwie koncepcje rozwoju danej dzielnicy, którą biuro planistyczne przerobi na specjalistyczny projekt. Wszystkie koncepcje zostaną pokazane na planszach i przed wybraniem najlepszej z nich, odbędzie się szersza dyskusja, także i na dzielnicowych portalach."
Wysłany: Wto Paź 28, 2014 8:15 Temat postu: Re: Quo Vadis, Gdańsku - Ujeścisko-Łostowice
kuzynn napisał:
To jakiś realny projekt, czy ludzie się narobią a urzędas wyrzuci to do kosza? Bo opcja bardzo fajna.
wygląda na realny
Projekt wypracowany przez uczestników pod okiem specjalistów zakończy się profesjonalnym opracowaniem Biura Projektowego. Opracowanie zostanie przedstawione miastu.
Dołączył: Pon Maj 20, 2013 20:58 Posty: 239 Skąd: Gdańsk-Zakoniczyn
Wysłany: Śro Paź 29, 2014 22:26 Temat postu: Re: Quo Vadis, Gdańsku - Ujeścisko-Łostowice
Cytat:
Opracowanie zostanie przedstawione miastu.
No i właśnie na tym niestety to może się skończyć. Ludzie sie nagłowią, ktoś zrobi z tego projekt, a miasto stwierdzi: W sumie to my już mamy lepsze pomysły co ma być w tych dzielnicach, serdecznie dziękujemy, że zmarnowaliście swój czas
Wysłany: Czw Paź 30, 2014 13:16 Temat postu: Re: Quo Vadis, Gdańsku - Ujeścisko-Łostowice
kuzynn napisał:
Cytat:
Opracowanie zostanie przedstawione miastu.
No i właśnie na tym niestety to może się skończyć. Ludzie sie nagłowią, ktoś zrobi z tego projekt, a miasto stwierdzi: W sumie to my już mamy lepsze pomysły co ma być w tych dzielnicach, serdecznie dziękujemy, że zmarnowaliście swój czas
czyli lepiej nic nie robić i pesymistycznie patrzeć na świat ?
Projekt ma na celu dać miastu gotowe rozwiązanie profesjonalnie opracowane i przede wszystkim wychodzące od mieszkańców.
Zapraszam na warsztaty - może dasz się przekonać do projektu _________________ Radny Dzielnicy Ujeścisko-Łostowice
www.infoener.webd.pl/mdp_info
Dołączył: Pon Maj 20, 2013 20:58 Posty: 239 Skąd: Gdańsk-Zakoniczyn
Wysłany: Pią Paź 31, 2014 22:36 Temat postu: Re: Quo Vadis, Gdańsku - Ujeścisko-Łostowice
mdpgd napisał:
kuzynn napisał:
Cytat:
Opracowanie zostanie przedstawione miastu.
No i właśnie na tym niestety to może się skończyć. Ludzie sie nagłowią, ktoś zrobi z tego projekt, a miasto stwierdzi: W sumie to my już mamy lepsze pomysły co ma być w tych dzielnicach, serdecznie dziękujemy, że zmarnowaliście swój czas
czyli lepiej nic nie robić i pesymistycznie patrzeć na świat ?
Projekt ma na celu dać miastu gotowe rozwiązanie profesjonalnie opracowane i przede wszystkim wychodzące od mieszkańców.
Zapraszam na warsztaty - może dasz się przekonać do projektu
Nie dam się przekonać bo i tak nie pasuje termin.
A najlepszym robieniem i nie patrzeniem pesymistycznie jest pójscie na wybory
"Czy wiążesz swoją przyszłość z Orunią? Co się tutaj musi zmienić, byś chciał zamieszkać na dłużej? Jakie są silne strony tej dzielnicy? A słabe? To pytania, z którymi musieli wczoraj zmierzyć się uczestnicy pierwszych warsztatów z cyklu „Quo Vadis, Gdańsku?”.
Wszystkie ręce na pokład. Zero bezproduktywnego chrzanienia o dziurach w ulicy, zero szukania winnych. Lepsza czy gorsza, ale jednak burza mózgów. „Hipsterskie” karteczki na ścianach i niczym w czasie Okrągłego Stołu rozmowy przy podstolikach.
Mieszkańcy, eksperci, członkowie pozarządowych organizacji, studenci, projektanci, urzędnicy – oruńska Gościnna Przystań przeżyła wczoraj najazd ludzi, którym….się chce. Dyskutować, czegoś się przy okazji uczyć i zmieniać okolicę.
Czy to może się udać? Czy to ma sens? Organizatorzy przekonują, że tak.
- Planowanie przestrzenne ma sens. Jeżeli się okaże, że mieszkańcy rzeczywiście będą mieć wpływ na strategię rozwoju swojej dzielnicy, to będzie prawdziwa bomba – mówi Karolina Woźniak, 29-letnia orunianka, radna dzielnicowa i organizator społeczności lokalnej w projekcie „Quo Vadis, Gdańsku?”. – Jestem pośrednikiem między mieszkańcami a koordynatorami merytorycznymi projektu – słyszę wyjaśnienie.
Zaczynamy od marzeń
- To fajne, że ludzie mogą się wypowiedzieć o swoich potrzebach i pomysłach zagospodarowania Oruni. Po to są te warsztaty. Najpierw trzeba zacząć od marzeń, spojrzeć na dzielnicę bardzo szeroko, a później przyjdzie czas na zagłębienie się w szczegóły i stworzenie czegoś konkretnego – mówi Woźniak, która wiąże swoją przyszłość właśnie z Orunią.
- Mam tu rodzinę, dobrze mi się tu mieszka. Potencjałem tej dzielnicy są zielone tereny, Park Oruński – wylicza orunianka. – Mam jednak obawy, że nawet za 20 lat wciąż nie będzie normalnych przejazdów kolejowych na Oruni. Nie chcę też, by z Oruni zrobiono dzielnicę przemysłową.
Woźniak chciałaby, by wypracowana w projekcie strategia dotyczyła obszaru okolic Związkowej, Gościnnej i Junackiej. – To teren nieuporządkowany, który aż się prosi o zmianę. Wyobraź sobie, wychodzisz z tunelu na Związkowej, idziesz w kierunku Traktu św. Wojciecha i „Biedronki”, a dookoła przyjemna i zadbana okolica. To są sprawy, którymi na Oruni warto się zajmować.
Wczorajsze warsztaty podobały się też innym.
- Od pomysłu się zaczyna, a później trzeba być konsekwentnym i pracowitym. Wiem o czym mówię: kilka lat walczyłem w urzędach, by uzyskać pozwolenie na budowę na moim gospodarstwie na ulicy Żuławskiej. To była droga przez mękę, ale ciężką pracą uzyskałem, to czego chciałem. I teraz sam chcę przeprowadzić taką „małą rewitalizację” na swoim terenie, będzie to z pożytkiem dla Oruni – mówi Arek Paszkiewicz, 47-letni mieszkaniec ulicy Żuławskiej.
To jest słuszna koncepcja!
- W ostatnich latach widzę zmiany na Oruni. Wystarczy spojrzeć, jak wygląda Kanał Raduni, jak prezentuje się Trakt św. Wojciecha, czy peron na Oruni. Lubię tę dzielnicę, blisko centrum, tu gdzie mieszkam cisza i spokój. Wadą są rozwiązania komunikacyjne: drogi i wyjazdy z dzielnicy. To powoduje, że ludzie się zastanawiają, czy warto wiązać się z Orunią – przekonuje Paszkiewicz.
- Warsztaty to słuszna koncepcja, dobrze, że są tutaj zarówno mieszkańcy i urzędnicy – komentuje oruniak.
- Zależy nam właśnie na tym, by współpracować z mieszkańcami – zapewnia Justyna Patyk z Biura Rozwoju Gdańska. – Chcemy, by mieszkańcy mówili nam o potrzebach i obawach, związanych z planowaniem przestrzeni. Mamy też nadzieję, że nasze propozycje i argumenty wzbudzą zainteresowanie. Tak rozumiemy projekt Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej, który bardzo nam się podoba. Kiedy o nim usłyszałam, wiedziałam, że nie może nas tutaj zabraknąć. Pierwsze warsztaty pokazały, że warto to robić – dodaje.
Nie jest jednak tajemnicą, że wśród niektórych oruniaków Biuro Rozwoju Gdańska nie cieszy się dobrą sławą. Instytucja jest krytykowana m.in. za brak rozwiązań odnośnie kolejowych przejazdów na Oruni i za swój projekt, który z fragmentu tej dzielnicy chciał zrobić obszar przemysłowy. Czasem zarzuca się, że BRG nie chce słuchać pomysłów mieszkańców. Instytucja, której przewodzi wiceprezydent Bielawski była jednak chwalona za dyskusję z mieszkańcami Żuławskiej, którzy chcieli zmian niekorzystnych dla nich zapisów.
BRG zamienia się w słuch
Na każdy z warsztatów (w Oruni, Osowej, we Wrzeszczu i na Ujeścisku-Łostowicach) BRG oddeleguje swoich projektantów, którzy będą wspierać mieszkańców fachową wiedzą. Jak zapewniają reprezentanci instytucji, nie będą narzucać swoich rozwiązań. Będą słuchać, jak swoją przestrzeń widzą mieszkańcy i jak chcą ją zaprojektować. I podpowiedzą, co można, a czego nie można zrobić ze względu na uwarunkowania przestrzenne.
- Planowanie przestrzenne to trudny temat, niełatwo nim zainteresować mieszkańców. Zdarza się, że mieszkańcy nie chcą dyskutować o innych rozwiązaniach, nie chcą słuchać innych propozycji. Naprawdę nie jest tak, że BRG głowi się, jak skomplikować życie mieszkańców – mówi przedstawicielka BRG. – Robimy wszystko, by w planach miejscowych zapisać optymalne zasady funkcjonowania przestrzeni. Tym bardziej takie forum wymiany poglądów na linii projektanci - mieszkańcy jest niezbędne. Bardzo nas cieszy taka oddolna inicjatywa GFIS-u, na tym właśnie polega społeczeństwo obywatelskie – puentuje Patyk.
Pierwsze warsztaty za nami, ale nie wszystkim podobała się ich forma. – Sam pomysł znakomity, ale na warsztatach brakowało dynamiki. Czasami w 30 minut mieliśmy zrobić coś, co normalnie zajmuje kilka, kilkanaście sekund. Niestety trochę się wczoraj wynudziłam – nie ukrywa Ewa Siemaszko, 38-letnia mieszkanka ulicy Przyjemnej.
Czy wystarczy motywacji?
- Cały czas pracujemy nad scenariuszem warsztatów. Mamy świadomość, że nie do końca udało nam się wczoraj wyjaśnić celowość niektórych zadań. Jednak każde z tych ćwiczeń, każdy głos, każda karteczka przekłada się na to co wspólnie stworzymy. Wszystko będzie analizowane przez studentów, przez profesjonalne biura. Z tego powstanie strategia rozwoju przynajmniej części Oruni – mówi Ewa Patyk z Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej, koordynatorka całego projektu.
- Jestem bardzo zadowolona, że przyszli ludzie, że rozmawialiśmy merytorycznie, że był to inny poziom niż „dyskusja o psich kupach”. Mam nadzieję, że mieszkańcy przyjdą także na kolejne warsztaty, że wystarczy im motywacji. Strategii nie można zbudować na jednym spotkaniu, to długotrwały proces – przypomina przedstawicielka GFIS." _________________ Radny Dzielnicy Ujeścisko-Łostowice
www.infoener.webd.pl/mdp_info
"Czy Ujeścisko-Łostowice to nic więcej jak wielka sypialnia? A może jednak miejsce z wielkim, wciąż niewykorzystanym potencjałem? Gdzie leży centrum tej dzielnicy? Czy w ogóle warto ulepszać ten fragment Gdańska? Już za kilka dni z tymi pytaniami w ramach projektu „Quo Vadis, Gdańsku?” zmierzą się mieszkańcy południowych rubieży miasta. Ich zadanie jest „proste”: wymyślić strategię rozwoju swojej okolicy.
O projekcie „Quo Vadis, Gdańsku?”, w którym biorą udział cztery dzielnice Gdańska, pisaliśmy tutaj.
17 listopada (poniedziałek) swój chrzest bojowy przejdą mieszkańcy Ujeściska-Łostowic. Na pierwszych warsztatach zastanowią się nad przyszłością swojej dzielnicy, poszukają jej wad i mocnych stron. I niczym jeden z bohaterów znanej polskiej komedii, będą musieli „odpowiedzieć sobie na jedno... ehmm... bardzo ważne pytanie”.
Ów znak zapytania brzmi: czy Ujeścisko-Łostowice to miejsce, w którym chce mieszkać za 20 lat? I to nie dlatego, że zmusza mnie do tego kredyt mieszkaniowy, a dlatego, że po prostu tego chce.
Jeżeli odpowiedź brzmi „tak”, to pojawią się pytania pomocnicze: „Co w mojej dzielnicy mi się nie podoba?”, „Czego tu brakuje?”, „Jakim terenem warto się zająć w pierwszej kolejności?”. Dyskusji będą przysłuchiwać się architekci i studenci, notować będą urzędnicy, planiści powiedzą, co można, a czego nie można zrobić ze względu na prawne uwarunkowania.
Nie przedłużając: po sześciu takich warsztatach i wielu innych pytaniach i odpowiedziach ma się urodzić strategia rozwoju przynajmniej fragmentu dzielnicy.
Brzmi może nieco naiwnie, ale organizatorzy projektu przekonują, że w tym projekcie jest metoda.
- W Gdańsku brakuje strategii dla poszczególnych dzielnic. Brakuje dyskusji na temat, jak dana część miasta powinna się rozwijać. Miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego fragmentarycznie opisują dzielnice i często nie uwzględniają uwarunkowań społecznych. Chcielibyśmy, aby stworzona wspólnie strategia dzielnicy ułatwiła realizację małych inwestycji, o których decydują mieszkańcy - mówi Przemysław Kluz, przedstawiciel Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej i jeden z pomysłodawców projektu „Quo vadis, Gdańsku?”.
Na Ujeścisku-Łostowicach tak zwanym organizatorem społeczności lokalnej w projekcie „Quo Vadis, Gdańsku?” jest Mirosław Pająkowski. Od czterech lat zasiada w tutejszej Radzie Dzielnicy, mieszka na ulicy Przemyskiej, jest autorem wniosków do Budżetu Obywatelskiego. Organizator społeczności lokalnej to pośrednik między mieszkańcami, a koordynatorami projektu, osoba, która jest odpowiedzialna za nagłośnienie w dzielnicy całej akcji.
- Chciałbym, aby w trakcie tych warsztatów udało się nam zaplanować przyszłe centrum dzielnicy. Kawiarnie, kręgielnia, siłownia, biblioteka, to wszystko może przecież być w naszej okolicy, nie musielibyśmy jechać do Śródmieścia, czy do pasa nadmorskiego – uważa Pająkowski.
Projekt nie polega jednak na tym, by rzucać z kapelusza kolejne życzenia, a później w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku rozejść się do domów. Chodzi raczej o to, by taki kluczowy fragment dzielnicy znaleźć, przygotować dla niego plan rozwoju, przekazać wytyczne urzędnikom i czekać aż znajdą się miejskie środki i/lub prywatni inwestorzy, którzy mogą „widzimisię” mieszkańców wcielić w życie.
Nie będzie to łatwe. Z kilku powodów.
Zdaniem Pająkowskiego, Ujeścisko-Łostowice to dzielnica z dużą liczbą mieszkańców, ale dzielnica bardzo rozproszona. - Rejon Havla-Płockiej, Osiedle Pięć Wzgórz, Osiedle Świętokrzyskie, rejony Wielkopolskiej – wylicza uczestnik projektu. - To są oderwane od siebie, oddzielone różnymi barierami architektonicznymi tereny, często niemające ze sobą za wiele wspólnego. Kilka lat temu radni miasta zaserwowali nam podział administracyjny, który jest sztuczny i który nie sprzyja integracji naszej dzielnicy.
Po drugie, na co zwraca uwagę Pająkowski, na Ujeścisku-Łostowicach brakuje lokali użytkowych. - Nie ma tu miejskich lokali, dominują spółdzielnie i deweloperzy. Od jakiegoś czasu szukamy miejsca na dzielnicową bibliotekę i naprawdę nie mamy w czym przebierać. W rejonie gdzie mieszkam punkty usługowe powstają w garażach, bo po prostu inne opcje nie istnieją.
Przeszkadza też stereotyp. - O tej części Gdańska przyjęło mówić się, że jest to jedna wielka noclegownia – uważa Pająkowski.
Są jednak i plusy. - W porównaniu np. do Wrzeszcza, który również uczestniczy w projekcie, mamy tę przewagę, że mamy sporo niezagospodarowanych terenów. Ewentualna strategia, którą tutaj wypracujemy nie musiałaby oznaczać wyburzeń, czy przesunięć. Dotyczyłaby przyszłych planów, byłaby sygnałem dla urzędników, jak dany rejon chcą za kilka lat widzieć mieszkańcy – wyjaśnia mój rozmówca.
Tylko czy urzędnicy posłuchają mieszkańców?
- W projekcie uczestniczą urzędnicy. Mam nadzieję, że spojrzą na naszą strategię łaskawym okiem. Chodzi o to, by sprawdzili czy nasze pomysły są zgodne z ich wizją. I ewentualnie, by odpowiednio to wszystko dopasowali – odpowiada mieszkaniec Ujeściska-Łostowic.
Pająkowski obawia się innej kwestii. Sen z powiek spędza mu przyszła frekwencja na warsztatach. Musi też znaleźć odpowiedź na pytanie, jak skłonić mieszkańców różnych części dzielnicy, by ze sobą współpracowali.
- Boję się sytuacji, kiedy na drugich warsztatach wybierzemy już fragment dzielnicy, dla którego chcemy tworzyć strategię, ale nie będzie on odpowiadał wszystkim. Osoby, które mieszkają w innej części Ujeściska-Łostowic mogą stwierdzić, że interesuje ich tylko własne sąsiedztwo i na następne warsztaty już nie przyjdą.
Michał Wójtowicz to mieszkaniec osiedla Pięciu Wzgórz, który chce wziąć udział w projekcie „Quo Vadis, Gdańsku?”. - Nie da się ukryć, że mieszkamy na społecznej pustyni. Blokowiska, na których nie ma (jeżeli nie liczyć trzech sklepów na krzyż i placów zabaw) żadnej przestrzeni wspólnej – mówi.
- Moim zdaniem takie społeczno-kulturalne miejsca powinny się w dzielnicy pojawić. Podczas warsztatów będę na to zwracał uwagę. Z chęcią posłucham jednak innych mieszkańców, być może widzą oni problemy Ujeściska-Łostowic zupełnie inaczej." _________________ Radny Dzielnicy Ujeścisko-Łostowice
www.infoener.webd.pl/mdp_info
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Portal www.MojeOsiedle.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi
zamieszczanych przez użytkowników serwisu. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo
lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną
lub cywilną.